środa, 29 grudnia 2010

Poświąteczna obfitość

W tym roku pod choinka- tu reprezentowaną przez wierzbę mandżurską z dodatkiem własnoręcznie udzierganych dzwoneczków- wyjątkowo obficie trafiły mi się rożne rękodzielne cuda. Oczywiście pochwalić się muszę!
A zatem:
numer 1: haftowana kartka produkcji mojej kuzynki
numer 2: koronkowa bluzeczka, którą zawdzięczam pracowej koleżance. Wyobraźcie sobie, pierwotny właściciel chciał to cudo wyrzucić na szmaty. Koleżanka wyszarpała i wręczyła mnie.





numer 3: zakładki szydełkowe, wręczone mi w pracy przez panią, która z efektów owej pracy korzysta. Klientkę znaczy się.


















numer 4: "skarpetka" na telefon produkcji mojej bratanicy
A ja sobie spędzam dni leniwie, dużo spacerując w psim towarzystwie. Od mrozu i zimna psi nos zrobił się już różowiutki :)
A żeby całkiem leniwie nie było, na druty rzucił się następny estończyk. Czerwony Madli's shawl. Efekty- jak będą, to będą...
O kawowej rozdawajce Wam przypominam :)

czwartek, 23 grudnia 2010

...pokój ludziom dobrej woli...



Całą noc padał śnieg cichy, cichy, cichuteńki.
Przyszedł świt, a tu świat cały biały, bielusieńki,
jakby kto świata skroń gładził chłodem białej ręki
i powiedział szeptem doń: Nic się nie bój mój maleńki

Niech cię głowa już nie boli, niech cię smutna myśl nie trapi,
bo od dziś, bo od dziś - pokój ludziom dobrej woli.
Otwórz oczy, znów się zbudź z mroków czarnej melancholii
i ptaszęcym głosem nuć - pokój ludziom dobrej woli.

W słońcu - patrz - skrzy się śnieg, szron na drzewach jak koronki.
Spoza gór, spoza rzek, spoza łąki i rozłąki,
spoza leśnych srebrnych cisz, jakby dzwony skądś dzwoniły
i mówiły światu: "Słysz! Nic się nie bój świecie miły.

Niech cię głowa już nie boli, wszystkim żalom połóż kres,
dosyć trosk i dosyć łez - pokój ludziom dobrej woli...
Nową drogę zacznij stąd, już za tobą dni niedoli
Dzisiaj dzień Wesołych Świąt - pokój ludziom dobrej woli

Tak po cichu i powoli
białym śniegiem nuci mu...
choćby dziś, w tym jednym dniu
Pokój ludziom dobrej woli...



(Marian Hemar)

wtorek, 21 grudnia 2010

Wymiankowe skarby

Króciutko będzie, za to przyglądajcie się, jakie piękności przygotowała dla mnie Dorota w ramach wymianki świątecznej. Najpierw moim oczom ukazała się anielska kartka z bardzo miłym liścikiem- Dorota jest wspaniałą obserwatorką i miałam wrażenie, że wyczytała o mnie więcej, niż sama napisałam :)
Kartce towarzyszyła przepiękna serweta z motywem choinkowym, która na pewno ozdobi dom w czasie Wigilii (mam kilka pomysłów i jeszcze nie wiem, na który się zdecyduję) oraz wspaniałe anioły i gwiazdki(widzę, że jedna czemuś nie załapała się na zdjęcie). Zakładka (wreszcie mam swoje "buty"! :) ) już w intensywnym używaniu, a anioły zawisły dziś na kuchennym oknie. Jutro spróbuję ująć je w tym nowym miejscu i zademonstrować zgodnie z używaniem.
Oczywiście nie zabrakło też przydasi, które na pewno się przydadzą, słodkości i aromatycznych herbatek- do dziś część już zniknęła, a wczorajsze zdjęcia całości jakoś były bez weny twórczej i zasłużyły tylko i wyłącznie na wylądowanie w koszu.
Dorotko- dziękuję Ci serdecznie i mam nadzieję, że się tu ujawnisz- nie zdradziłaś w liście, czy prowadzisz bloga, a ja chętnie pooglądam inne Twoje prace i pozachwycam się nimi!

Ja swoją paczuszkę przygotowałam dla Mikko. Zupełnie jednak zapomniałam o uwiecznieniu- znanych Wam zresztą gwiazdek i pierniczków- więc wizualnej relacji nie będzie.




niedziela, 19 grudnia 2010

Zapachniało Świętami...

Anioły zwisają sobie na poczynionej jakiś czas temu firance. Góra prościutka, siatkowa, a na dole koronka, która aż się prosi, żeby coś do niej poprzyczepiać. Anioły w ilości jedenastu wiszą sobie co drugi albo i co trzeci ząbek, tu w stadzie dla potrzeb zdjęciowych.
A niżej taki sobie zimowo-świąteczny widok złapany dziś w moim mieście...

czwartek, 16 grudnia 2010

W kolorach kawy

Ten tydzień zaczął się nieciekawie. Hmm... "nieciekawie" to dość oględnie powiedziane. Zazwyczaj robię dziesięć rzeczy na raz, a im więcej, tym lepiej mi to wychodzi. Uwielbiam być w ruchu, chodzę szybko i dużo.
A w poniedziałek poczułam się, jakby mi ktoś podmienił baterie. Na takie całkiem zużyte. Energii zero. Drobiazgi, które w takim stanie urastają do rozmiarów góry. Czarę goryczy przepełnił wczoraj łajdacki pies, który najpierw uśpił moja czujność, przez miesiąc zachowując się zgoła anielsko, tylko po to, by pożreć jeden z pięknych kolczyków, które nabyłam u Atteo. (tu mała dygresja- chciałoby się rzec: próżność została ukarana, albowiem kolczyki nabywałam z przeznaczeniem prezentowym, ale kiedy nadeszły, poczułam nieopanowana chęć zdefraudowania przynajmniej jednej pary dla siebie. No to się nią długo nacieszyłam! Ale nic to- po pierwsze, mam zwyczaj nosić kolczyki nie do pary, a po drugie- w roli wisiora tez się nieźle będzie prezentować ). A kiedy w pracy przyłapałam się na tym, ze policzyłam nie tylko ilość dni, ale nawet godzin, które jeszcze dzielą mnie od świątecznej laby, wiedziałam, ze muszę podjąć jakieś środki zaradcze.
Co by tu?... - rozmyślałam leniwie przy popołudniowej kawie. No i wymyśliła mi się

kawowa rozdawajka
W jej skład wejdą:
-anioł-zakładka (ostatni z wyprodukowanych w tym roku;) ),
-jakaś przyjemna (w moim mniemaniu) książka jako opakowanie dla owego anioła,
-komplet zrobionych szybciutko 6 serwetek w odcieniach brązu, w sam raz jako podkładka pod kubek lub filiżankę z kawą. Ale może też służyć jako gwiazdka ozdobna sama w sobie,
-niewykluczone, że coś jeszcze, co mi ułańska fantazja podpowie.

Zasady jak zwykle i wszędzie- czyli komentarz pod tym postem i podlinkowanie zdjęcia. Losowanie 07. stycznia.

A dziś słoneczko prawie od rana świeciło, śnieg i mróz w sam raz na spacery (z łajdackim psem, a co tam- niech ma!), inne miłe i nieoczekiwane zdarzenia...
... i jakoś tak od razu lepiej...

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Nie ma takiego miasta!

Tytułem wstępu będzie przypomnienie jednej z moich ulubionych scen z filmu "Miś", kiedy to główny bohater chce nadać depeszę do Londynu, a pani w okienku pocztowym wyjaśnia, że nie ma takiego miasta- jest Lądek, Lądek-Zdrój, ale Londynu- co to, to nie! (Kto nie zna albo kto sobie chce przypomnieć, może zajrzeć tutaj)

A teraz z życia wzięte. Otóż spędziłam uroczy dzień, produkując kartki świąteczne dla moich przyjaciół, albowiem należę do ginącego gatunku osób wysyłających pozdrowienia i życzenia w formie tradycyjnej. Kartki skromniutkie, ale za to z dołączoną ozdobą w postaci gwiazdki. Wypisałam od serca i udałam się na pocztę w celu wysłania. Pomijam czas, jaki odstałam przed okienkiem (a kolejki nie było, o, nie myślcie sobie- marne dwie osoby), w każdym razie wielokrotnie dłuższy niż znana z lektur szkolnych miara "trzech zdrowasiek". W koncu nadeszla upragniona chwila, podalam panience w okienku plik i nadal cierpliwie czekalam na zważenie, ostemplowanie i co tam jeszcze. Dodam, że panienka w okienku wyglądała na taką najwyżej w moim wieku, a może i młodszą, co ma niebagatelne znaczenie dla rozwoju wydarzeń, jako że sugeruje przynależność do pokolenia liźniętego w latach szkolnych przynajmniej podstawową nauką języka angielskiego. Otóż panienka sięgnęła po plik listów "zagramanicznych", ważyła, stemplowała i w pewnym momencie, wpatrując się w duże, czarne, drukowane litery "GREAT BRITAIN" zapytała rozbrajająco:
-A ten list to dokąd? Bo nienapisane...

No cóż, mam nadzieję, że adresat jednakowoż doczeka się przesyłki :)

niedziela, 12 grudnia 2010

Wino, kobiety i ... frywolne wyniki zestawienia powyższych elementów

Spotkałyśmy się onegdaj z serdecznymi koleżankami w celu przyjemnego spędzenia wieczoru w kobiecym gronie, spożycia smakołyków w postaci tarty ze szpinakiem przyrządzanych grupowo dla lepszej zabawy tudzież rozmów na tematy wszelakie. Jako że- jak powszechnie wiadomo- mózg kobiecy nie składa się z osobnych pudełek lecz przypomina... (tu zawahałam się, bo chciałam powiedzieć "autostradę", ale autostrada uporządkowana jednak jest. Z jakimś takim bezładnym pozornie ruchem cząsteczek skojarzyło mi się.)... no, same wiecie najlepiej, co przypomina, w każdym razie dzięki temu możemy się zajmować dziesięcioma rzeczami na raz, a każdą tak samo skutecznie- otóż z tego właśnie powodu, kiedy dom powoli napełniał się aromatem z piekarnika, a rozmowy trwały w najlepsze, a wina w butelce powoli ubywało, moje ręce zajęte były tworzeniem kolejnego zakładkowego anioła. Oczywiście natychmiast musiałam zaprezentować efekt pracy oraz uroczyście obiecać, że każda z obecnych takowego prędzej czy później dostanie.
I tu poziom abstrakcji osiągnął już szczyty i zaczęło się marudzenie:
"Ja bym chciała takiego ze stópkami"- stwierdziła jedna Serdeczna Koleżanka. "
"A ja z dyndadełkiem, koniecznie z dyndadełkiem"- upierała się inna.
"Się Wam zachciewa!" skwitowałam stwierdzenia i spokojnie kontynuowałam wersję podstawową.
Ale oczywiście pomysł już się we mnie zalągł i wróciwszy do domu, zabrałam się do pracy.
Efekty- jak widać. Wersja czerwona prototypowa, zielona udoskonalona z opisem następującej treści:
ręce- do obejmowania i przytulania; grubaśne nogi- do mocnego stąpania po ziemi w trosce o ukochaną osobę; złote serce- do kochania. Oraz dyndadełko- interpretacja dowolna ;)

środa, 8 grudnia 2010

Sielsko, anielsko...

Ostatnio anielsko się u mnie zrobiło bardziej niż zwykle, a to za sprawą całego stada skrzydlatych gości, robionych według wzoru znalezionego tutaj. Stworzenia ruchliwe są wybitnie i opuszczają moje progi, lecąc w szeroki świat jak szalone. Z produkcją nie nadążam wręcz. Wszystkie poniekąd zainspirowane Anielską zabawą, do której je zgłaszam.








wtorek, 7 grudnia 2010

Jupi ja! Przyleciały!!!

Dotarła dziś do mnie paczuszka z anielskiej wymianki, przygotowana przez Kasię ze Sweetheart. W środku- same cudności. Po otwarciu pudełka zasadniczego moim oczom ukazało się pudełko w wersji anielskiej, z uroczą karteczką do kompletu. Umieszczone na niej życzenia: śmiało można potraktować jako motto całej przesyłki. Ręcznie szyty aniołek w kolorach tradycyjnych ozdobiony jest czerwonym, pełnym ciepła serduchem.
Moim ulubieńcem został jednak od pierwszego wejrzenia anioł w wersji zielonej. Hmm...anioł? No anioł, anioł skrzydła mu się legną, kto nie wierzy na słowo, niech ogląda. A już prawie popłakałam się ze śmiechu, kiedy przeczytałam u autorki, że inspiracją do powstania mojego stwora, tudzież jego braci (w wersji bynajmniej nie anielskiej) było spojrzenie na płeć męską.
Ale jakby tak przyjrzeć się bliżej- pokraczne toto w formie, ale za serce chwyta, zupełnie nie wiedzieć, czemu. Przytulania się doprasza i oczyskami łyska na prawo i lewo, gdzie by tu jaką okazję znaleźć. Gębusia szeroka, ino by jadła, a jadła, a jeszcze się oblizywała może. Skrzydełka malutkie, widać rzeczywistość twardo przy ziemi trzyma...
Znacie takiego?
Bo ja i owszem!
W paczuszce anielskiej do mnie przyfrunął ;)

Dziękuję, Kasiu!