niedziela, 21 stycznia 2018

Spotkanie z Siłą Wyższą?

Przez znakomitą część mojego życia byłam przekonana, że wiatr, nawet silny mi nie przeszkadza. Jak się jednak okazało w grudniu, kiedy to siła wiatru w moim mieście uplasowała się na zaszczytnym drugim miejscu po Kasprowym Wierchu, ex equo ze Śnieżką (następne w kolejności Zakopane było daleko w tyle), moja toleranca na wiatr przy 130km/godzinę bierze w łeb. Mało tego, zaczęłam reagować nerwowo na wszystko powyżej setki. Tak więc, kiedy w tym tygodniu zaczęło na nowo hulać, poczułam gwałtowną potrzbę kontaktu z Siłą Wyższą. Nie zważając zatem na rozpoczęte sześć różnych robótek (a licząc również te niedziewiarskie- osiem), sięgnęłam po Archanioła. (Hmm, biorąc pod uwagę, że od pierwszego wejrznia wzbudzał u mnie dzikie pożądanie, to nie wiem, czy nie należałoby go jednak zaklasyfikować do Sił Niższych) Archanioł w postaci motka Malabrigo Rios przyleciał do mnie ze Sklep-IKu z przeznaczeniem na czapkę.
 Riosa kocham miłością wielką od pierwszego z nim kontaktu i zdecydowanie plasuje się u góry listy ulubionych włóczek (wiem, co mówię, mam cztery użytkowane intensywnie swetry z tej wełny). Nic więc dziwnego, że miękki dotyk archanioła połączony z gładkością drewnianych Knit Pro przyniósł mi natychmiastowe ukojenie i wprowadził wręcz w ekstazę. W dodatku czapka jako projekt zdecydowanie jednomotkowy oszczędziła mi konieczności plątania kilku motków na raz.
I na koniec wrażenie kolorystyczne- tu na usta znowu ciśnie mi się, że rzeczony archanioł ma konszachty raczej z siłami niższymi- nastawiłam się na róże, pomarańcze i fiolety takie trochę bijące po oczach. I zasadniczo to się zgadza, ale… w sztucznym świetle. Tudzież na zdjęciach. W świetle dziennym archanioł wykazuje przewagę ciemnych, nawet nieco mrocznych fioletów. Literacko ujmę to w ten sposób: spodziewałam się Licha, cieplutkiego, miękkiego i bamboszkowatego, a pojawił się Tsadkiel. No ale mimo wszystko- anioł to anioł. A nawet archanioł.


sobota, 20 stycznia 2018

Chusta podróżna

Lubię mieć na stanie robótkę podróżną- taką, która nie jest zbyt wymagająca pod względem wzoru, da się ją odłożyć po jednym rzędzie na miesiąc, a po powrocie do drutów bez problemu rozpocząć rząd kolejny. W tej roli doskonale sprawdza się wzór Suffragist Shawl, autorstwa Rzeki. Już drugi raz towarzyszył mi podczas wakacyjnych wędrówek. Pierwsza, niebieska, wersja, niesiona na grzbiecie w plecaku pokonała ze mną jakieś 450 kilometrów, druga, różowa, więcej się woziła po świecie, ale za to pobiła rekord wysokości (samolotu nie liczę). Miny towarzyszy wędrówki, kiedy na 2600 npm wyciągasz druty i włóczkę- bezcenne. Zeszłotygodniowy wypad w Góry Sowie pozwolił dobrnąć do szczęśliwego końca.


Chusta dziergana na drutach HH 3,75, włóczka to Drops Fabel, Różowe marzenie nr 161, 2 motki i ciut.