poniedziałek, 23 września 2013

Z wakacjami w tle

Za oknem szaro i ponuro, temperatura dobra do siedzenia pod ciepłym kocykiem (i dziergania, rzecz jasna), a ja wracam myślami do wakacji. Ale od początku:
Matka natura skonstruowała mnie w sposób osobliwy. Bez problemu otóż przemieszczam się rozmaitymi środkami transportu, nie cierpiąc na chorobę lokomocyjną ani morską. I wiem, co mówię- pamiętam przeprawę promem przy duuuużych falach, w czasie której  pasażerowie walczyli z mdłościami albo w otępieniu lekami nie reagowali na żadne bodźce, a ja najpierw się solidnie wynudziłam, bo nikt się nie nadawał do rozmów, a potem zasnęłam jak niemowlę, przesypiając tłukące się talerze.Osobliwość natomiast polega na tym, że niedobrze mi się robi od widoku huśtawek, karuzel, a nawet trzęsących się foteli z Ikei.Toteż omijam je szerokim łukiem, ewentualnie zajmuję strategiczną pozycję tyłem.
Nic więc dziwnego, że w czasie wakacyjnego pobytu w Londku to miejsce nie było na mojej liście "do zobaczenia" :
 Dlaczegóż zatem wręcz namawiałam znajomych, by się tam udać?
Ano dlatego, że po wyjściu z metra wysłałam ich na przejażdżkę, a sama udałam się oglądać inne ulubione zabawki:
 Po przekroczeniu drzwi czas stanął w miejscu, a ja rzuciłam się macać, miziać i przeglądać literaturę. A było tego trochę:

 Nie mogłam się powstrzymać przed nabyciem drobnych pamiątek:

...i całe szczęście, że bagaż mnie ograniczał :)
Na froncie robótkowym cienko, bo mam rozgrzebane duże projekty, a czasu na zabawę brak.Z kolei drobiazgi, które powstały w czasie wakacji przy okazji remontu schowałam w miejsce na tyle bezpieczne, że do dziś nie mogę ich odnaleźć...

2 komentarze:

  1. Odjazdowe pamiątki sobie sprawiłaś:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam sklepy z włóczkam, rozumiem Cię w 100 %! Ostatnio wpadłam do sklepu producenta wełny islandzkiej. Chyba rok tam spędziłam! ;)

    OdpowiedzUsuń