piątek, 29 czerwca 2012

Sielsko anielsko

...się zrobiło, a to za sprawą tego, że pilnie potrzebowałam osiemnastu drobnych upominków, najlepiej oryginalnych i własnoręcznie wykonanych.Przemogłam więc wrodzone lenistwo i rzutem na taśmę wykonałam anielskie zakładki w różnych kolorach. Do każdej dołączona była karteczka z krótkim podziękowaniem.A teraz- pełna satysfakcji z poczynionego dzieła-idę jeść truskawki i oddawać się błogiemu lenistwu :)

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Działo się!

W miniony weekend W Jaworzu odbywał się Maraton Sztuki zorganizowany przez Lokalną Grupę Działania "Ziemia Bielska". Od piątku do niedzieli odbyło się pięć sesji rozmaitych warsztatów rękodzielnych- od scrapbookingu i dekupażu przez szydełko, haft i frywolitkę po rzeźbę w drewnie i kamieniu- w sumie chyba ze 30 różnych propozycji.
Ja niestety mogłam wziąć udział tylko w dwóch sesjach. Na pierwszy ogień poszła frywolitka. No cóż, jak na razie- by pozostać w sportowych klimatach- frywolitka prowadzi jeden do zera. A może nawet dwa do zera, albo zgoła wynik jest tak przytłaczający, jak różnica goli w meczu Hiszpania- Irlandia :) Na pociechę pozostaje mi myśl, że do etapu łez jak groch, którymi oblewałam początki szydełkowania jeszcze mi daleko, więc nadzieja jakaś jest.
Drugim wybranym przez mnie warsztatem była wiklina. Okazało się jednak, że nie tyle o wiklinę idzie, co o wyplatanie ozdób z gałązek brzozowych, co mi wcale nie przeszkadzało. W miłych okolicznościach przyrody (te akurat warsztaty odbywały się pod gołym niebem przy jaworzańskim amfiteatrze) nauka szła jak burza, dzięki czemu stałam się szczęśliwą posiadaczką własnoręcznie wyplecionego koszyczka i kilku ozdób.
Poza warsztatami odbywał się też kiermasz rękodzieła wszelakiego (a jakże, zakupy zostały poczynione). Miałam też niepowtarzalną okazję spotkania na żywo Apuni i Bulmy- osób, których twórczość do tej pory podziwiałam tylko blogowo. A dzięki rozmowom przy straganach poznałam Natalię i cudeńka, jakie wychodzą spod jej rąk.
Z tego wszystkiego nawet zdjęć za bardzo nie robiłam, czego teraz żałuję.

czwartek, 21 czerwca 2012

Zarzekałam się...

...poprzednio, że never ever, ale- jak widać-moje zarzekanie się wystarczyło zaledwie na rok. I popełniłam następny ślubny haft krzyżykowy. Z założenia miał być prosty, bo wiedziałam, że czasu mało (zaczynałam do wtóru z meczem otwarcia Euro, no i dzięki meczom udało się skończyć na czas) oraz mało wymagający kolorystycznie, bo w natłoku zajęć rozmaitych wyprawa do pasmanterii po mulinę do szycia urastała prawie do wyprawy na biegun, obejść się zatem kolorystycznie musiałam tym, co mam w domu po poprzednich tego typu wyczynach. Co za tym idzie, gotowy produkt niekoniecznie w stu procentach zgadza się z oryginalnym projektem.

środa, 20 czerwca 2012

1/2

...czyli przygotowany przeze mnie dla Grodzi upominek w ramach organizowanej przez Reni wymianki Shabby chic.
W charakterze gwoździa programu wystąpiła wykonana na drutach chusta- biała z dodatkiem słodziaszczych kolorów i lekkim ażurem tu i ówdzie. Robiona absolutnie bez planu- no, może poza tym jednym, że sobie na jakimś wzorze sprawdziłam dodawanie oczek.Jedną rzecz mogę, a wręcz muszę powiedzieć po jej zakończeniu: SZACUN dla wszystkich Was, które chusty robią nałogowo. Ostatnie rzędy ciągnęły mi się jak rozgotowany makaron i wykańczały psychicznie :)

Mój prezencik na razie można zobaczyć na zdjęciach u Reni. Czekam na niego z utęsknieniem, bo same cuda, a tu poczta jakoś mnie nie chce uszczęśliwić...

środa, 13 czerwca 2012

Na zielonej łące...

...takie właśnie miałam muzyczne skojarzenie po uwiecznieniu dobrodziejstwa szydełkowych kwiatków dostanych od Barbary. Hmmm, w obecnych okolicznościach imprezowych, to chciałoby się rzec: "na zielonej murawie boiska" ;)
Kwiatki są przecudne i mam najróżniejsze pomysły, jak je wykorzystać. Muszę tylko przegrzebać jeszcze raz kopertę i sprawdzić, czy Basia nie dołożyła do nich choć odrobiny czasu.

A z innej beczki- osoby z mojego miasta i okolic niech koniecznie zajrzą TUTAJ i podejmą stosowne działania. Wycinaniu drzew stanowczo mówimy nie!

niedziela, 3 czerwca 2012

W słonecznych klimatach

Poczynienie szala w ramach wymianki dodało mi rozpędu i postanowiłam przetestować jeszcze jeden model z rzędami skróconymi- Abyssal. Nadal w kolorach słonecznikowych, gdyż tym razem postanowiłam w końcu zrealizować plan przygotowania małej niespodzianki dla Moteczka, w podziękowaniu za Jej zaangażowanie, ogrom pracy i serce włożone w przygotowanie kolejnej już- perfekcyjnie zorganizowanej- wymianki.Tym razem ujmowałam oczka nieco gęściej, przez co szal zyskał bardziej chustowaty kształt.
Coraz bardziej podobają mi się takie dwukolorowe wersje, mam już projekt następnej.

piątek, 1 czerwca 2012

Trochę słońca w deszczowy dzień...

...czyli słonecznikowa wymianka u Moteczka. Jak zwykle- wspaniała.
Moja przesyłka od Marioli- krótko mówiąc- odebrała mi mowę. Wspaniałe hafty krzyżykowe w postaci nie dość, że ozdobnej, to jeszcze bardzo użytecznej. Patrzcie i podziwiajcie:Najbardziej chyba zaintrygowało mnie biskornu- do tej pory oglądałam je tylko na innych blogach, a teraz mam swoje własne!
















Ja z kolei przygotowywałam prezencik dla Basi-Maurycjusza.
Kiedy Moteczek przysłała mi wyniki losowania, moją pierwszą myślą była niezwykła radość, jako że miałam kiedyś okazję od Basi otrzymać wymiankową paczkę i pomyślałam, że to świetna okazja do małego rewanżu.
Ale już po chwili trochę się speszyłam. Moim pierwotnym planem były szydełkowe serwetki w słonecznikowych kolorach, pomyślałam sobie jednak, że serwetki to Basia może sobie zrobić dziesięć razy lepsze, niż ja potrafię. Przypomniałam sobie jednak o wzorze szala, który od kilku miesięcy leżał sobie w moim archiwum i postanowiłam poeksperymentować z kolorami. Dzięki temu przedstawiam Wam Arroyo w wersji dwukolorowej. Nawiasem mówiąc, to mój debiut rzędów skróconych- i muszę powiedzieć, że przypadły mi one do gustu, bo jakoś tak szybko mi wszystkiego przybywało :)
A szydełkowe podkładki pod kubki też mi jakoś wyskoczyły spod szydełka i wlazły do koperty: