I wtedy właśnie Lady in Yarn zaproponowała mi testowanie Jej najnowszego pomysłu czyli chusty Rice Fields. Który to wzór tak mnie oczarował, że nawet brioszka przestała mi być straszna (bo do tej pory podchodziłam do niej jak pies do jeża). Po uważnym obejrzeniu filmu poglądowego okazało się jednak, że nie taki diabeł straszny. Mało tego, poczułam się brioszką oczarowana i dawno nie miałam takiej radochy z przyrastających rzędów.
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym z wszystkich możliwości kolorystycznych nie wybrała tej najmniej oczywistej. Oprócz bazowej kremowej w wersji 8/2 wybrałam połączenie dwóch odcieni zieleni w wersji 8/1- jednostajną wersję soczyście trawiastą w połączeniu z „ląką”, przechodzącą od ciemnej zieleni w soczysty żółty.
Na chustę o wymiarach 135 cm x 57 cm zużyłam 100g wełny kremowej i 2 x po 48 g cienkich wełen zielonych.
Fantastyczna chusta,bardzo ładne kolory.Brioszka to jednak bardzo efektowny ścieg.
OdpowiedzUsuńZachwyciłam się nią :) Na pewno to nie ostatni mój wytwór.
UsuńPiękna:)
OdpowiedzUsuńPiękna. Kolorystycznie mnie zachwyciła. Wzór jest zjawiskowy i pracochłonny. Nabrałas wiatru w skrzydła.
OdpowiedzUsuńWiatru to mi jakoś brakuje do publikacji, bo zrobiło się całkiem sporo różnych rzeczy. A co do brioszki, to- ku mojemu zdziwieniu- szło to piorunem.
Usuń