Jak wiadomo, posiadanie psa nadaje zewnętrznemu życiu towarzyskiemu zupełnie nowy wymiar. Nagle okazuje się, że mnóstwo ludzi nas zna, chce porozmawiać, wymienić doświadczenia.

Akurat wczoraj nadarzyła mi się taka piękna rozmowa, z dwoma dżentelmenami w wieku poniżej pięć. Dżentelmeni pod okiem pracującego sobie dziadka zajmowali się sobą w ogrodzie i widzieli mnie już wcześniej ze sto razy, ale w okolicznościach "bez psa", więc nie zwracali na mnie uwagi. Doczepiona do psa nagle zaczęłam istnieć w ich świadomości, tym bardziej, że pies osobisty witał się czule przez plot z psem dziadkowym.
-A to twój piesek jest? Jak się nazywa?- zagaił starszy dżentelmen.
-Mój. Moyra- odpowiedziałam.
-Mo... Mo... Molija?- imię jak na zdolności dżentelmena okazało się jednak nieco za trudne (nawiasem mówiąc polowa okolicznych dzieciaków, Moyrę z wzajemnością kochających, nabywa niechcący pierwszego kontaktu z nazewnictwem rodem z wiekopomnego dzieła Tolkiena, i nie woła inaczej jak "Moria")- A my tes mamy pieska w domu, Sonię.
- Wiem, wasza ciocia mi o niej opowiadała.
-Oooo, znas nasom ciocie?
-Znam. I mamusię znam.
-A nas znas?
-Znam, ale dawno was nie widziałam i strasznie urośliście od tego czasu.
Starszy dżentelmen widać uznał, że urośniecie może człowieka zmienić, bo na wszelki wypadek postanowił trochę się przedstawić:
-A to mój brat jest- wskazał na młodszego i dodał konfidencjonalnie- on autka lubi, wies?
O sobie też postanowił coś powiedzieć:
-A ja mięska to nie lubie. Bo mięsko to strasnie długo w buzi zostaje i sie nie chce zjeść. A ty lubisz mięsko?
-Lubię- wyznałam.
- A dlacego???- dżentelmenem wyraźnie wstrząsnęła ta informacja.
- Bo jest dobre- wyjaśniłam.
Tu postanowił wtrącić się do rozmowy młodszy dżentelmen, do tej pory pochłonięty obserwacją psich czułości przezpłotowych.
-A cemu twój piesek tu psysedł-wyseplenił równie uroczo jak starszy brat. Z naciskiem na "wyseplenił".
- Bo lubi odwiedzać Fado, widzisz, jak do siebie machają ogonami?
-Acha- wydawał się usatysfakcjonowany- a ciastecka twój piesek lubi?
- O, bardzo lubi.
-Nasa Sonia tez lubi. Ona wsysko lubi i wsysko by zjadła.
- No słyszałam, że raz to wam mięsko, co miało być na obiad, zjadła- pochwaliłam się posiadaną wiedzą.
- No, mięsko zjadła. I nase tościki na śniadanie tes zjadła. Poglyzła, poglyzła, wypluła, a potem zjadła.
W tym miejscu postanowiłam się z dżentelmenami pożegnać. Jak to dżentelmeni, wykazali się wielką troską:
-Ceść. Tylko uwazaj na ulicy, bo tam auta jezdzom.
-Pamiętaj, uwazaj na auta!!!- goniło mnie przypomnienie, dopóki tylko byłam w zasięgu wzroku.