U mnie póki co jeszcze nie kwitną, chociaż różowe pączki, zainspirowana ulubionym kwieciem już dzielnie połyskują na gałązkach. Tym niemniej- zainspirowana tymże ulubionym kwieciem- postanowiłam z posiadanych zachomikowanych zapasów organzowo-koralikowych poczynić świąteczne dekoracje w tym stylu. Kwiatki zostały przyczepione do zielonych szydełkowych łańcuszków, a całość upięta na firance. Wyszło nadspodziewanie przyjemnie.
I to by było na tyle, jeśli chodzi o świąteczne rozpieszczanie pogodowo-kolorystyczne. W Niedzielę świętowaliśmy z tłem dźwiękowym w postaci burzy, pałętającej się po okolicy od rana do późnych godzin popołudniowych. Dopiero wieczorkiem nieco się przejaśniło, a nawet pojawiły się takie akcenty:
Poniedziałek zapowiadał się dużo lepiej, niebo kusiło błękitem i nawet udało mi się złapać taką oto czereśnię:
ale był to tylko krótki przerywnik :)
Robótkowo póki co na nowości zbytnio nie liczcie, siedzę w dwóch żmudnych raczej projektach, a najbliższe dni zapowiadają się mocno pracowicie. Zmykam zatem skorzystać z ostatnich wolnych chwil.
Piękne kwiaty ,jak prawdziwe !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Fajnie sobie zakwitłaś firankę :)
OdpowiedzUsuńJa czekam na prawdziwe... póki co tylko na balkonie.