W przewidywaniu nadchodzącej wiosny i z potrzeby koloru popełniłam sobie czapkę ślimaczkową. Leciuteńka, poszła na to jakaś niewielka ilość cienizny Aade long o wdzięcznej nazwie "Flame".
Mimo tej cienizny i drutów 2,5 zrobiła się piorunem. Byłoby jeszcze szybciej, gdyby nie całkowite zaćmienie moje- policzyłam sobie głębokość, tyle, że zastosowałam ją do skosowego ślimaczka i przez pół długości nie mogłam pojąć, czemu mi taka płytka czapeczka wychodzi. Ech, ten Pitagoras...
Ognista:)))
OdpowiedzUsuńSuper ponczo. Piękny wzór.
OdpowiedzUsuń