Żołędzie w ilości powalającej, to po pierwsze- czyżby zima miała być ostra?
Dziki zatem, ale do spotkania z nimi face to ryj wcale mi się nie spieszy.
A po drugie- ja na ten przykład znalazłam w czasie wczorajszego spaceru pół zdewastowanego koralikowego pokrowca (?) na fotel samochodowy.
Oczywiście nie opanowałam manii zbieraczej, przywlokłam toto do domu, rozwaliłam do reszty. W rezultacie mam wielką michę drewnianych koralików, w sam raz bazę pod szydełkowe osłonki.
przez chwilę myślałam, że to żołędzie ;)
OdpowiedzUsuńhehe
a tekst "spotkanie face to ryj" jest świetne! :)
ale będziesz szydełkowac ;)na tych "koralikach" hoho :)
Pozdrawiam!
Ja mam kilka takich mich, bo lubię jeździć na koralikach, szczególnie w upały. Robiłam z nich korale z materiału. Jedne z pierwszych prac na blogu.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie znaleziska. Te koraliki są super. Nie raz ludzie wywalają takie pokrowce i ja niestety oprzeć się tez nie mogę ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń