wtorek, 11 grudnia 2012

0:2

Co robić w długie zimowe wieczory?
Najlepiej tworzyć i to w zacnym towarzystwie.
Takoż i ja postanowiłam się spotkać z miłymi koleżankami, by raz jeszcze zmierzyć się z frywolitką.
Spotkanie było nader udane.
Choć w moim przypadku polegało głównie na "rytualnym odcinaniu" zużytej nitki :)
Żeby być choć trochę twórczą, przerzuciłam się na fotograficzne uwiecznianie wyczynów.

Co nie znaczy, że się poddałam całkowicie.
W końcu początki z szydełkiem też zostały oblane łzami ;)

2 komentarze:

  1. Ja próbowałam się nauczyć sztuki frywolitkowania już kilka razy i za każdym razem klapa, ale nie poddam się w końcu musi się udać :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja z frywolitką walczyłam całe lato, kupiłam sobie nawet igłę do frywolitek, bo jakoś czółenko mnie nie lubi. I tak jakoś zeszło całe lato na niczym wykonaniu.

    OdpowiedzUsuń