Chrapkę na tego misia miałam już od jakiegoś czasu, ale aż do tej pory
nie było odpowiedniej okazji. Za to jak przyszła- to oczywiście "na
wczoraj".
W rezultacie paluchy mnie bolą od igły, ale zdążyłam. A zdążyć na czas było trzeba, jako że wujo młodzieńca z haftu- mój ulubiony dostarczyciel obcojęzycznej literatury fachowej- przybywa do rodzinnego kraju wcześniej niż zapowiadał, a rzeczone dzieło występuje w charakterze dowodu wdzięczności.
Fajneeee :-)
OdpowiedzUsuńsuper wyszlo i az nie wierze,ze w tak krotkim czasie- jakbys miala ochote na mala wymianke za jakas metryczke to ja bardzo chetnie:) daj znac czy pomysl pasuje :P pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFantastyczny, warto było się natrudzić, efekt piękny! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń