czwartek, 5 sierpnia 2010

totalne zezwierzęcenie

Przypomniało mi się otóż wczoraj, że koleżanka moja, Carlosem pieszczotliwie zwana, która rozmaite talenty posiada (co możecie zobaczyć tutaj), pokazała mi, do czego wykorzystuje wygładzone przez morze drobne otoczaki. Do breloczków mianowicie. Co prawda do morza daleko, ale górskie strumienie gorsze nie są, wygładzić też potrafią. Znalazłam więc sobie odpowiedni materiał i powstały takie oto zwierzaki-cudaki, ni to koty, ni to myszy.
Moim faworytem zdecydowanie jest rudzielec, żbikowaty taki, bo na uszach ma pędzelki.
Dodam jeszcze, że był i biały prototyp, który wyszedł całkiem nieźle, ale marnie skończył w psiej paszczy

2 komentarze:

  1. Świetny pomysł na kamienie .... mam ich co nieco ale w sklepie kupionych za 2 zł paczuszka ... do korali kiedyś potrzebowałam a teraz leżą sobie ..... chyba długo nie poleżą (jak się ogarnę z niedokończonymi sprawami to za nie się wezmę:))

    Miło u Ciebie ... :)

    OdpowiedzUsuń