niedziela, 4 września 2011

Jak to dobrze...


...że urlop się wreszcie skończył- wreszcie będzie czas, żeby odpocząć, a nawet chwilę na jakie rękodzieło znaleźć, co jest o tyle istotne, ze mam cały spis rzeczy, które powinnam zrobić na "już", żeby nie powiedzieć "na wczoraj".
Tymczasem dwie fotki moich wakacyjnych zdobyczy z różnych stron świata, czyli lniane obrusy, do których zapałałam miłością od pierwszego wejrzenia. Patrzę sobie na nie i już planuję kolejne wyprawy :)
A na koniec- czego to ludzie nie wymyślą.... .

5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne obrusy i te aniołki ,filmik swietny ,chociaz niektóre rzeczy troszkę makabryczne ;)
    poprzedni komentarz usunęłam ,bo walnęłam błąd leksykalny ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. To Ty kochana na urlopie nie odpoczywasz???
    Odpoczywasz, jak pracujesz? No ja nic nie kumam - tępa jestem, jak nic:)
    Obrusy śliczne:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, że już do nas wróciłaś:) Obrusy śliczne, też takie uwielbiam:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dorotheo, jak zaczynam urlop, to mi się taki motorek włącza, w rezultacie czas spędzam na intensywnym wysiłku fizycznym, do domu wpadając głównie po to, żeby się odeprać itp. Wracam odpoczęta umysłowo, zazwyczaj troszkę, ale tylko troszkę tęskniąc za stałym rytmem dnia :)

    A co do obrusów, to oprócz piękności namacalnej, równie piękna była ich cena- białoruski, o wymiarach potworzastych kosztował jakieś 25 złotych :)

    OdpowiedzUsuń