czwartek, 30 października 2014

O sztuce oszczędzania

Jakieś dwa tygodnie temu samochód mój postanowił się zbiesić i odmówić współpracy. W okolicznościach przyrody pięknych, ale może niekoniecznie odpowiednich do odmowy współpracy, mianowicie 150 kilometrów od domu, na odludziu, w dodatku po zapadnięciu zmroku. Na szczęście chwilę potem zatrzymał się obok przygodny mężczyzna, po wdzięcznym zatrzepotaniu przeze mnie rzęsami zajrzał pod maskę i z ponurą miną stwierdził:
-Sprzęgło. Dwa, trzy tysiące jak nic.
Od razu przestał mi się wydawać aż tak sympatyczny. 
Po konsultacjach telefonicznych (nie ma to jak telefon do przyjaciela) z oszałamiającą prędkością w porywach 50 na godzinę zaczęłam się toczyć do celu podróży, do którego było mi bliżej, niż do domu. Nie powiem, jak się czułam, mając za sobą sznurek aut.
Zbieszony samochód pozostał w warsztacie, a ja z duszą na ramieniu czekałam przez tydzień, ile zaśpiewa pan mechanik. Zaśpiewał o wiele mniej, niż przewidywał przygodny mężczyzna. Znaczy się zaoszczędziłam!
Jadąc po odbiór autka postanowiłam wstąpić do jaskini rozkoszy, czyli Amiqsa w Krakowie- wszak fakt, że tamtędy wiodła moja droga i akurat była odpowiednia sobota miesiąca musiał coś znaczyć. 
Pierwszym moim celem było obmacanie paru motków malabrigo, których na żywo jeszcze nie widziałam. I jak się okazało,nadal  nie zobaczyłam, bo okazało się, że na stanie mają tylko lace, które znam. Za to wpadłam w amok, macając inne motki. Które w efekcie zmieniły właściciela :) W końcu zaoszczędziłam, przecież!

2 komentarze:

  1. Lubię takie oszczędności :-) Każdy powód jest dobry, aby usprawiedliwić zakup nowych moteczków :-)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma to jak dobrze zaoszczędzone pieniądze;)))))

    OdpowiedzUsuń