środa, 16 lutego 2011

Twórczy wieczór

W nawale rozmaitych radosnych pomysłów w gronie moich bliskich Kuleżanek zrodził się kiedyś pomysł, coby raz na jakiś czas urządzać twórcze spotkania. Pierwszym efektem pomysłu było spotkanie lampionikowe, którego efekty prezentowałam tutaj. Tym razem tematem przewodnim był kwiatki z organzy. Po wstępie w postaci radosnych rozmów, herbat o smakach różnych i ciasta cytrynowego (szczerze mówię- nie warto go piec, bo znika z prędkością światła!) stół zamienił się w miejsce pracy:Na denku od puszki po lewej koraliki, w puszce na środku orzeszki jako akcent jadalny :)

Rozmowy jakby nieco przycichły, a każda z czterech par rąk zajęła się wycinaniem, opalaniem, dobieraniem koralików.
-Duże mają być te kółka?
-A dużo ich ma być?
-A te mniejsze to dużo mniejsze? - padały pytania.
-No tak na oko, zobacz sobie, jak pasuje- to moja ulubiona odpowiedź, jako że zostałam mianowana mistrzem ceremonii.
-Nie uważacie, że ona nas ignoruje?- oburzała się U.- Ja to bym wam podała matematyczne wymiary, a nie" tak na oko"!
-Ja przeważnie robię na oko, jak coś gotuję, to też!!!- broniłam się rękami i pazurami.
-Czemu mnie się tak ładnie nie wygina, tylko płaskie jest??- M nie była przekonana do efektów swej pracy.
-Co chcesz, przecież dobre jest- solidarnie broniła jej dzieła cała reszta uczestniczek twórczego wieczoru.
Po zakończeniu pierwszego kwiatka okazało się, że jest parcie na ciąg dalszy. Nożyczki, świeczki i ręce znów poszły w ruch. U. rozpaczała:
-No i nie sprawdziłam, czy mi igła przejdzie przez koralik, a ta zaraza nie chce przejść!
-To masz tu mniejszą, nawlecz sobie, ta przejdzie na pewno.
-Kiedy mi się nie chce, znajdźcie mi inny koralik, przez który przejdzie!
Znalazłyśmy. M. wpadła w trans i tworzyła drugi, trzeci, czwarty kwiatek, eksperymentując z dodatkami w postaci listków. U. zażyczyła sobie, żeby jej pokazać, jak się robi półsłupki, bo ona to by chciała ten kwiatek na zwijającej się szydełkowej łodyżce. Pokazałam.
-Ooo, to są półsłupki???! Popatrz, to ja umiem robić półsłupki, tylko nie wiedziałam, że to się tak nazywa. - i U. wpadła w trans robienia łodyżek, ale tylko z grubej bawełny, bo na cienką to ona się nie pisze.
Tylko K. po pierwszym kwiatku rozłożyła się leniwie na kanapie, preferując leniwe spędzenie reszty wieczoru.
Po trzech godzinach postanowiłyśmy zakończyć warsztaty, biorąc pod uwagę, że jutro, to jest dziś połowa z nas musi bladym świtem wybrać się do pracy zawodowej. Satysfakcja wprost z nas buchała.
-A napiszesz na blogu, jakie jesteśmy zdolne? I pokażesz zdjęcia?-dopraszała się U.
No to piszę!
Następne zajęcia twórcze na pewno odbędą się.

6 komentarzy:

  1. bardzo zdolne z was babki :) Kwiatki cudnie wyszły. Życzę kolejnych owocnych twórczych spotkań :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie i zabawnie opisałaś to Wasze twórcze spotkanie :))
    A kwiatki powychodziły Wam cudne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. faktycznie, twórczo :)
    fajnie miałyście :) zazdraszczam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale super! Fajnie tak sobie posiedziec, pogadac, posmiac sie...i cos stworzyc ;)
    Piekne te broszki!!! PIEKNE!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! Fajnie mieć takie twórcze koleżanki. Dobry pomysł na spędzenie twórczo wieczoru. Broszki wyszły Wam świetne. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne broszki popełniłyście.
    Fajna sprawa takie twórcze spotkania.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń