Za oknem szaro i ponuro, a padający jeszcze przed chwilą deszcz właśnie zamienił się w deszcz ze śniegiem. Brrr!!! Nic, tylko usiąść z ciepłą herbatką, okładem z psa na nogach, dobrą książką albo robótką. Aż wierzyć się nie chce, że w ogródku pojawiły się dwa nieśmiałe pączki krokusów, a przebiśniegi prezentują się w pełnej krasie:

Aż się wierzyć nie chce, że na dziko wiosna atakuje zmysły intensywnością podbiału,

a na lepiężniku biesiadują obudzone pszczoły:

To nie dzisiaj, moi drodzy, o nie! Tymczasem więc produkuję leniwie wiosenne kwiatki z organzy i delektuję się obfitością kolorów w doniczkach:

Z rzeczy innych: za przyczyną uśmiechu losu i przychylnej ręki
Bulmy zostałam wylosowana jako zwyciężczyni książkowego candy, dzięki któremu zagości u mnie Edward Tullan. Spodziewajcie się zatem, że- zgodnie z zasadami zabawy- wkrótce zaproponuję mu dalszą podróż do kogoś z Was.
Po drugie
Flydot zaprosiła mnie do zabawy "moje małe tajemnice"- a zatem coś, czego o mnie nie wiecie:
1. Zdecydowanie lepiej mnie ubierać, niż żywić.
2. Nie tykam surowych pomidorów, a najchętniej niczego, co choćby leżało w ich pobliżu.
3. Lubię nosić sukienki, nie tylko latem.
4. W chwilach zdenerwowania dla uspokojenia nerwów mnożę w pamięci duże liczby. Działa.
5.Moje pierwsze spotkanie z szydełkiem- w ramach obowiązkowych zajęć szkolnych- zakończyło się rzewnym płaczem, bo nie potrafiłam opanować słupków. To znaczy płacz nastąpił w domu, kiedy trzeba było zrobić próbkę do oceny. Zakończyło się wezwaniem na pomoc Cioci, która tępakowi pokazała skutecznie co i jak.
Nawiasem mówiąc w ramach tychże zajęć zdobywaliśmy umiejętności takie jak szycie, haft, robótki na drutach i szydełku, gotowanie czy bardziej egzotyczne: zrobienie skrobaka do ryb z deseczki i kapsli od butelek albo pudełeczka na cynę do lutowania z puszki po napojach. Samego lutowania też się uczyliśmy, ale wtedy młodociane adeptki tej sztuki posiadły umiejętność robienia słodkich oczu do kolegów z klasy, więc nasze prace były nie całkiem nasze :)