wtorek, 22 marca 2011

"By żądz moc móc zmóc..."

Kiedy jesienią dopadło mnie szal-eństwo, dopadło mnie również maniactwo książkowe i nieopanowane pragnienie posiadania w swojej biblioteczce odpowiedniej literatury fachowej. Żądza została nieco ukojona nabyciem "Knitted Lace of Estonia", ale po jakimś czasie obudziła się na nowo i spokoju nie dawała.
Co by tu?...
W końcu z niejaką nieśmiałością zagadnęłam jednego Dobrego Człowieka, pomieszkującego w państwie, którego istnienie według pani z poczty jest mocno wątpliwe, czy by drogą kupna i wysyłki nie przyczynił się do spełnienia moich marzeń. A owszem, zgodził się, mało tego, jeszcze okrzyczał, czemu żywię wątpliwości, przecież wystarczy powiedzieć...
Dwa dni później wiedziałam już, że książki SĄ.
A wczoraj- ta dam!- trafiły do mnie:Mało tego, zostały mi wręczone jako prezent!

Znaczy się przyjdzie mi odpracować w naturze.

Pierwszy krok już poczyniłam- jako że D.Cz. został właśnie Rodzicem Chrzestnym, dostał do wręczenia serduszko z wyszytą metryczką Malucha:Podwójnie pierwszorazowe, gdyż ani wcześniej nie wyszywałam, ani nie szyłam serduszka. Nie powiem, spodobało mi się to nowe wyzwanie.

4 komentarze:

  1. bardzo udany debiut serduszkowy:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ci to wyszło :) bardzo podoba mi sie taki pomysł :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne serduszko! Bardzo przemyślane.
    Książek zazdroszczę, bo od dawna mam na nie apetyt, a nie wiem jak je zdobyć.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń