środa, 30 marca 2011

Na szkle malowane

Tego jeszcze nie było! A wszystko za sprawą prywatnych warsztatów artystycznych, jakie regularnie zaczęłyśmy sobie organizować z koleżankami, które pozazdrościły tego pierwszego, który już tu opisywałam.
W rezultacie odbyły się już trzy spotkania- pierwsze broszkowo-szydełkowe, drugie poświęcone ozdabianiu desek kuchennych, które potem zresztą zostały wystawione na kiermaszu w zbożnym celu zbierania funduszy na budowę hospicjum- i nawet nie posiadam jednej smętnej fotki mego dzieła.
W ostatnią niedzielę tematem było malowanie na szkle (w przerwach związanych ze schnięciem poszczególnych etapów dzieł szydełkowanie!). A najlepszy w tym wszystkim jest nie efekt końcowy, ale miło spędzony czas- pogaduszki, ploteczki, poczucie odprężenia...
Oj, brakuje mi tego ostatnio- mnóstwo spraw na głowie, rozgrzebane małe projekty do skończenia na już, dwa duże rozpoczęte- jeden terminowy, na szczęście termin dość odległy, drugi "mój", więc niby może poczekać, ale by się chciało szybciej...
A jeszcze boleeesssna zmiana czasu.
Ale co tam! Dziś wreszcie cudna wiosna i grzejące słoneczko. W dodatku dotarła przesyłka z zagrodową alpaką i merynoskiem- od samego patrzenia robi się człowiekowi lepiej! To zmykam do konkretów, pozostawiając Was z wiosennym nastrojem i jesiennym widokiem- tym na obrazku :)

1 komentarz: