Jako klasyczny zmarzluch, w dodatku gubiący co rusz rękawiczki, postanowiłam parę lat temu coś na to zaradzić i poczyniłam szydełkowe rękawiczki, w dodatku na klasycznym sznurku przewlekanym przez rękawy. Podziałało. Poczynione rękawiczki noszę do dziś (i chyba je w końcu zgubię z premedytacją, bo już mi się znudziły). Po tych pierwszych wpadłam w rękawiczkową fazę i wyprodukowałam ich całe mnóstwo. Rozeszły się nie wiadomo gdzie i zostało mi tylko wspomnienie dwóch najbardziej wypasionych par: ta była dla miłośnika motoryzacji:A ta powędrowała jako komplet dla posiadacza swetra z łosiem (na drugiej było imię, coby właściciel własności nie pogubił, nawet gdyby zgubił sznurek):
Potem powstała jeszcze łosiowa czapka:
Motyw poniekąd 3D, bo łosiowy szaliczek dyndał sobie luzem na zwierzęcej szyi.
I żeby nie było, właściciele pełnoletni byli i dobra otrzymane dumnie na sobie nosili!
Fajne! Z tym sznurkiem to dobra koncepcja. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńsamochodowe rękawiczki są boskie, strasznie mi sie podobają.Chyba muszę nauczyć sie takie robić. Na razie ćwiczę mitenki na drutach...Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo fajne ,z tym sznurkiem to dobry pomysł ,ja tez ciagle gubię :)
OdpowiedzUsuńCzapka ekstra :)
Fajowe są te z samochodami. Ja też kiedyś nosiłam rękawiczki na sznurku, żeby nie pogubić :)
OdpowiedzUsuńRękawiczki fajowe. Właśnie zwalczam trudną sztukę robienia rękawiczek na drutach. Może będą dyndać na sznurku? :-) Powroty do dzieciństwa...
OdpowiedzUsuńSuper, rewelacyjny pomysł :) Przyznaję wyróżnienie http://eksperymentyzdrutami.blogspot.com/2011/01/wyroznienie.html
OdpowiedzUsuńEkstra są te rękawiczki i czapeczka też. Ja to nawet szalik kiedyś zgubiłam
OdpowiedzUsuń